.ANDRULA.
Komentarze: 3
Początkowo był Mariuszem. Pół roku zajęło mi przyswajanie informacji, że nie jest żadnym Mariuszem i nawet nie ma nic z nim wspólnego, może poza drobnym podobieństwem.
Polubiłam go już na samym początku. Oliwy do ognia dolała jego znajomość hiszpańskiego. Meksykański chłopiec…
Stawiane ku poznaniu kroki… Nagły odwrót. Stop. I chłód – moja oziębłość – głowa w dół i odrębny kąt uczelni… Taki foch. Dorosłam w ostatnich dniach starego roku. Zadzwoniłam. Zadzwonił.
W styczniu utonęliśmy w książkach. Psychologia poznania i psychologia dziecka w towarzystwie odwiecznego pytanie: kawa – nie kawa…
Czasem śmiech, czasem zapłakane oczy. Duża dawka braterstwa, ciut zazdrości. Taki kumpel do tańca i do różańca. Czasem nawet, jak nikt zaśpiewa dla mnie głosem Michała Bajora…
Nie wiem tylko jak się jemu udaje załagodzić moją złość, wywołać uśmiech przebaczenia, zawsze rozśmieszyć i udobruchać…
I to jego Dagnuszka…
Moja Andrula.
Dodaj komentarz