Komentarze: 0
Minęły Święta Wielkanocne – czas nadziei i przemiany.
I faktycznie u mnie też się coś zmieniło. Wzmocniłam ducha i ugasiłam rodzący się we mnie bunt, choć do doskonałości, to mi jeszcze daleko.
Pozwoliłam sobie na łzy, potok łez i chyba w ten sposób wyrzuciłam doszczętnie to, co się jeszcze w głębi mnie kryło. Zrzucam noszoną przeze mnie siedmiomiesięczną żałobę i powracam do życia. Na nowo uczę się uśmiechać i śmiać się. Wczoraj miałam pierwszą lekcję; nawet brzuch mnie rozbolał od tego śmiania się z Sokołkiem na wykładach. Poznaję nowych ludzi, selekcjonuję zawarte przyjaźnie i co od niektórych nabieram dystansu, bo po co na siłę udawać wielkich znajomych? Fałsz i kłamstwo zawsze poznają światło dzienne.
Mogę zaprosić słońce do mojego wnętrza, bo mam w sobie nową nadzieję…